
POEZJA
Andrzej Zimowski jest prozaikiem, tym niemniej związany z łódzkim PTTK, Klubem Turystów Górskich „Kosówka”, prowadząc przez wiele lat w tym Klubie działalność literacką, w postaci pisania scenariuszy, wykorzystywanych następnie przez kabarecik „Kosóweczka”, którym kierował, rozpoczął również pisanie tekstów do znanych melodii. W tekstach scenariuszy korzystając z uczestnictwa w spektaklach trójki znakomitych gitarzystów, a mianowicie Krystyny Reutt– Kowalskiej, Zbyszka Besteckiego i Tadeusza Muszyńskiego, pojawiły się te właśnie wybrane melodie ze słowami reżysera– autora, Andrzeja Zimowskiego. Nie sposób na tej stronie internetowej wymienić wszystkich, wykorzystanych i wyśpiewanych tekstów, jednak zostaną tu przedstawione najciekawsze, związane z Klubem „Kosówka”. Oczywiście, ponieważ piosenki dotyczą klubu i jego członków, a więc w poszczególnych zwrotkach wymienione są bądź imiona bądź pseudonimy turystów.
Pierwszym tekstem, zaprezentowanym w roku 1995, był tekst związany ze znaną melodią Harry Warrena z filmu „Serenada w dolinie Słońca”.
„Czy pan już był, w klubie „Kosówki” przy Wigury?
Jeżeli nie, to radzę szybko tam iść.
Bo to jest klub, co wciąż zdobywa nowe góry,
Do sławy swej wawrzynu wpina liść.
Tam po rajdach wnet zabawa się zaczyna,
Każdy tancerz swą partnerkę w rytm wygina.
Każdy, daje słowo, tańczy wystrzałowo,
Bo to przecież jest turystów bal!
Myniek z Mynią robia dziwne wygibasy,
A Marysi lecą złote z klubu kasy.
Pani R. zmysłowe robi pas,
Ania P. na stole występ ma!
Czy pan już był, w klubie „Kosówki” przy Wigury?
Ach, to jest klub, czterdzieści pięć skończył lat!
Turystów stu górom dobiera się do skóry,
A każdy jest jak siostra albo brat.
Staszek – prezes tańczy tango z gracja dużą,
Jego Elę trza porównać z piękną różą.
Tańczy też „Kuciapka”, choć go dręczy sapka,
Bo to jest zabawa na sto dwa!
Tam Tatiana po kozacku rżnie hołubce,
Marek szuka jakiejś kostki w czyjejś stópce.
A miła Iwonka coś po cichu brzdąka,
Bo to jest turystów dzisiaj bal!
Czy pan już był, w klubie „Kosówki”, tam na rogu?
Radzę tam iść, okazja jak rzadki kwiat.
A piją tam herbatę z róży oraz z głogu,
Wzmocnioną czymś, co moc ma z tysiąc wat!
Po niej nogi same skaczą jak szalone,
Jola w jedną, Krzysio w drugą tańczy stronę!
A Janeczka z wdziękiem śpiewa wam piosenkę,
Taka jest zabawa w klubie tym!
Ala tańczy szybko, ale jakoś boczkiem,
Włodek wabi swą Halinkę z czarnym oczkiem.
Ścibior wypadł z tłoku, coś mu strzyka w boku,
Taka to zabawa, aż się serce rwie!
Czy pan już był, w klubie „Kosówki” w mieście Łodzi?
Jeżeli nie, to szkoda straconych chwil.
Więc przyjedź pan, by bawić się jak ludzie młodzi,
Co mają własny, piękny, turystyczny styl!”
Na uwagę zasługują jeszcze teksty dwóch piosenek, doskonale harmonizujące się z bardzo ładnymi i wpadającymi w ucho melodiami. Pierwsza z nich, skomponowana przez Adama Lewandowskiego, nosi znany tytuł „Przeminęło z wiatrem”.
„Pośród gwiazd na niebie Wielki Wóz się toczy,
Ten sam, gdy „Kosówki” powstał klub.
Kiedyś trochę młodsze były nasze oczy,
Skały bardziej się słuchały naszych stóp.
Refren. Przeminęło z wiatrem, lecz się nie skończyło,
My i Tatry jedna myśl.
Przeminęło z wiatrem, chcemy by wróciło,
I jak dawniej było nam i dziś.
Bo
Góry dają tyle niezatartych chwil,
To jest ich przywilej, że spełniają nam marzenia.
Zawrat, Buczynowe i Czerwone Wierchy,
Niech przywrócą nasze wspomnienia.
Patrzysz wokół siebie, wciąż te same skały,
Strumyk, który dał ci wody łyk.
Granaty i Kozi i Mięgusz wspaniały,
I kozicy ostry krzyk.
Refren. Przeminęło z wiatrem, lecz się nie skończyło…
Głaz poleciał w przepaść , noga się zsunęła,
Lęk cię przeszył, trzyma liny nić.
Ale się pomocna dłoń wnet wyciągnęła,
I tak górska przyjaźń trwa do dziś.
Refren. Przeminęło z wiatrem, lecz się nie skończyło…”
I wreszcie ostatnia, wybrana z dziesiątków piosenka z roku 1998, do wspaniałej melodii Romualda Żylińskiego pt.: „Zakochana radiostacja”.
„Halo, tu śpiewa „Kosówka”,
O pięknie naszych gór.
O Chochołowskiej śpiewa,
O Grzesiu pośród chmur.
Akurat dziś, proszę państwa,
Gdy zmierzch na szybach lśni,
Historię taka zwykłą
Kasprowy mówi mi:
Refren. Giewont, a w dali grań Świnicy,
Tuląc się w mgle na spacer szły,
Tak jak i my,
Tak jak i my,
W dolinę Gąsiennicy.
Rysy patrzą na Morskie Oko,
Kosówki zieleń i wody czerń,
Wzywa nas wciąż, nas, turystów wzywa wciąż.
A kiedy wschód słońca nadchodzi,
Miedziane zapala błysk.
Wśród turni i piargów powodzi,
Słychać świstaka pisk.
Orły szybują hen, gdzieś w chmurach,
I widzą z góry potęgę Tatr,
I sny piękne, które „Śpiący Rycerz” śni.
Halo, tu znowu „Kosówka”,
Czterdzieści pięć ma lat.
Pozdrawia nasze Tatry,
Pozdrawia każdy szlak.
I właśnie dziś, proszę państwa,
Gdy ciemność skryje las.
Schroniska ciepłe ściany
Budzą tęsknotę w nas.
Refren. Giewont, a w dali grań Świnicy…”
W roku 2000 kabarecik „Kosóweczka” wystawił modyfikację fragmentu dzieła Adama Mickiewicza pt.: „Pan Tadeusz”, ułożoną z okazji zakończenia sezonu turystycznego. Nie sposób przedstawić tu trzydziestu stron tej modyfikacji, napisanej wierszem, w której brało udział ośmiu turystów –aktorów plus chór. Bardzo ciekawe było rozwiązane problemu Telimeny, ponieważ jej rolę koniecznie chciały grać dwie, urocze koleżanki. Ostatecznie zadecydowano, że postać Telimeny zostanie w pewnym sensie przepołowiona, i jedna z aktorek będzie Teli a druga Meną i pod tym kątem autor przerobił scenariusz i dialogi. Nie przedstawiając całego tekstu, warto zademonstrować małe jego urywki, a mianowicie:
WIESZCZ …. Moje pióro, jako iskra złota
Muska puste karty. Nowe strofy tworzy.
Jak nie Litwa, o Łodzi napiszę więc strofy,
Kiedym krewnym mistrza i mam talent boży.
O, Łodzi, miasto moje, Radogoszcz i Zdrowie,
Tam Bałuty, co gwarem chuliganów dzwonią.
„ŁKS” i „Widzew”, Piotrkowska, Zielona,
Rzeka Łódka z jej ciemną, przenikliwą tonią.
Retkinia, a tam grono wspaniałych turystów….
MUZA WIESZCZA… Nieźle, nieźle Adasiu. Teraz Tadeusza
Wprowadź wnet do akcji. Przyjechał on z dala,
Jest w biznesie, w Wiedniu. O, to ciebie rusza?
WIESZCZ… W oryginale był przecież pod władzą Moskala?
MUZA WIESZCZA…. Ach, wieszczu kochany, to rok dwutysięczny.
Państwo młota i sierpa z hukiem się rozpadło.
Chociaż Putin… nie powiem, to polityk zręczny,
Może znowu zjednoczyć ruskich w jedno stadło.
W dalszej części Zosia której biznesmen Tadeusz spodobał się, starała się natychmiast skrócić dystans:
ZOSIA… Ach mój luby, po prostu odrzućmy wersale.
To klawo, że dla ciebie jestem fajna laska.
Jam do rzeczy girlsa. Jestem równa babka,
A nie malowana lala jak z obrazka.
Ty zaś, mój wąsaczu, o wydatnym nosie?
Co robisz i jaką ty jeździsz gablotą?
TADEUSZ… Ja kręcę w biznesie i w „Kosówki” klubie.
Jeżdżę białym mercem, jeśli chodzi o to.
TADEUSZ…(słyszy kwilenie dziecka) Głos dziecka? Kwilenie? Co się tak zmieniłaś?
Czyżby…? Na Boga, chwytam! Czy to dziecię twoje?
ZOSIA… Dokładnie. Co za sprawa? To przecież normalka.
Ten młody Horeszka wciągnął mnie w pokoje,
No i wtedy… Nie powiem, było całkiem miło.
Potem jakiś poseł plany pokrzyżował,
I małym chłopięciem tak to się skończyło.
Ciąg dalszy to przygody w czwórkę: Zosia, Tadeusz, Teli i Mena, ale szczegółów utworzonego czworokąta nie warto opisywać.
Jak wspomniano na początku strony internetowej, z okazji czerwcowych spotkań koszykarskich, napisane zostały dwa okolicznościowe wiersze, a w jednym z nich został uwieczniony Józef „Ziuna” Żyliński, wspaniały zawodnik, wielokrotny reprezentant Polski, doskonały trener, który żeński zespół „Włókniarza” doprowadził do zdobycia szesnastu medali mistrzostw kraju: czterech złotych, pięciu srebrnych i siedmiu brązowych. Oto te wiersze „koszykarskie” (bez tytułów), z których pierwszy związany jest z rocznicą urodzin tego wielkiego koszykarza a drugi z piętnastym, kolejnym spotkaniem:
„Gdy kiedyś będziesz w pięknej, łódzkiej stronie,
Co w środku Polski drga, jak serce żywe.
Pomnij zatrzymać przy Mokrej swój pojazd,
Aby odwiedzić małżeństwo szczęśliwe.
Tam mieszkasz, Ziuno, co w cieniu „Paproci”,
Dawałeś, co najlepsze, sportowej rodzinie.
Z orłem na piersi, zdobywając kosze
I szkoląc później sławne następczynie.
Przez całe lata byłeś dla nas wzorem:
I w sławnej YMCE, Włókniarzu, by w końcu
I w ŁKS– ie zapuścić korzenie,
A wszędzie krocząc w sławie, jako w słońcu.
W dzień Twego Święta, przyjmij, drogi Ziuno,
Od Twych przyjaciół, co tłumy przybyły,
Życzeń serdecznych cztery pełne kwarty,
I by Twe marzenia wszystkie się spełniły.
Tak jak żubr wileński bądź mocny i zdrowy,
Jak polny skowronek wśród ludzi radosny,
Niechaj pod stopami szczęście Ci się kładzie
Poprzez lata całe, od wiosny do wiosny.
Pamiętaj także, że wciąż koło Ciebie
Życzliwych ludzi, sam widzisz, krąg wielki.
Wiedz, ze masz przyjaciół w tych burzliwych czasach,
I że otacza Cię szacunek wszelki.
I drugi wiersz:
Znów się spotykamy w koszykarskim gronie,
Przedtem w Zofiówce a dzisiaj u Janka.
Cóż, minione lata posrebrzyły skronie,
Lecz „kosz” został – ta nasza, wspaniała wybranka.
A pierwsze spotkanie? Mija lat piętnaście,
I wartkim strumieniem wciąż płyną wspomnienia.
Bo pamięć sukcesów wśród nas już nie zgaśnie.
Tak często spełniały się nasze marzenia.
Siedzą teraz pośród nas reprezentanci,
Co „Orła Białego” na swych piersiach mieli.
Mistrzynie, mistrzowie, zdobywcy pucharów,
Sięgali po laury, których bardzo chcieli.
A w naszej pamięci lata, co mijają,
Nie skończą się nigdy. Wciąż do nich wracamy.
Bowiem te spotkania to do siebie mają,
Że w naszych wspomnieniach ciągle w kosza gramy.